Jesteś tutaj:

Zdrowy rozsądek w wychowaniu

Zdrowy rozsądek jest niezbędny w każdej dziedzinie działalności człowieka, także w wychowywaniu dzieci. Nie pomoże zgłębianie poradników, ani rady specjalistów, jeżeli jako rodzice będziemy zachowywali się irracjonalnie, a zdarza się to osobom wysoko wykształconym i inteligentnym.

Kilka lat temu miałam przyjemność nauczać dziewczynkę, której mama zajmowała prestiżowe stanowisko związane ze służbą zdrowia w mieście. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, matka nie wyraziła zgody nawet na mierzenie i ważenie córki przez szkolną pielęgniarkę. Niedopuszczalne było w jej przypadku zwykłe sprawdzenie czystości, nie mówiąc już o przeglądzie zębów przez stomatologa. Matka wyjaśniła mi, że dziewczynka od maleńkości nie pozwalała na to, aby ktokolwiek w białym fartuchu się do niej zbliżył. Nie chodziła więc do lekarza, nie była szczepiona przeciwko chorobom zakaźnym. Na szczęście zdrowie jej dopisywało.

Trudno było mi sobie wyobrazić, jak dziewczynka już w wieku niemowlęcym nie zgadzała się na badanie przez lekarza, czy też szczepienie. Dobrze, że zgodziła się przyjść na świat w (o zgrozo!) szpitalu. Nie dyskutowałam z matką i nie dzieliłam się z nią swoim zdziwieniem, dopóki nie okazało się, że jej córka nie ma zamiaru wykonywać wielu poleceń, ponieważ robi to, co sama uważa za stosowne. Nie będę opisywać, jak dalece było to kłopotliwe dla wszystkich i jak bardzo odbiło się na jej postępach w nauce, ponieważ łatwo jest to sobie wyobrazić.

Dziecko to nigdy nie zaznało rozumnego przymusu ze strony rodziców, który jest konieczny i kształcący. Taki przymus umożliwia przystosowanie się dziecka do zwyczajnych sytuacji życiowych. Podany przykład jest drastyczny i skrajny, na co dzień spotyka się jednak sporo dzieci rozdyskutowanych w sprawach oczywistych. Uczymy tego dzieci, przekonując je, pytając, tłumacząc w sytuacjach, w których wystarczy prosty komunikat.

Ojciec, zamiast powiedzieć krótko: – Idziemy do babci – pyta: – Może pójdziemy do babci? No i dyskusja się zaczyna.

Pewna mama, odbierając syna ze świetlicy szkolnej punktualnie w momencie, gdy wychowawczyni kończyła pracę, zadawała mu zwykle pytanie: – To co, pójdziesz do domu? Dziecko przeważnie nie miało ochoty natychmiast wychodzić, ociągało się, złościło. Któregoś dnia, zniecierpliwiona wychowawczyni, zapytała w tej sytuacji matkę: – To co, może pójdę po dziecko do przedszkola? Pytanie to nie było zbyt grzeczne, ale odniosło pożądany skutek.

Ogromnym wyzwaniem dla każdego nauczyciela i wychowawcy jest praca z dzieckiem, które ma nawyk dyskutowania w sprawach oczywistych, żyje w chaosie i kompletnej dezorganizacji. Łączy się to zwykle z tym, że nie rozumie słów: – nie, nie wolno, nie teraz, za chwilę itp. Nie respektuje odmowy, a nawet odroczenia. Do tego dochodzi krytyka ze strony rodziców, którzy czasami są zakłopotani takim zachowaniem i komentują je przy dziecku: – No widzi pani, on tak zawsze, – Jest taka uparta itp. Aż trudno uwierzyć, jak rodzice tacy wytrzymują z własnymi dziećmi i jak właściwie wytrzymują sami ze sobą.

Termin, rodem z prawa rodzinnego, a brzmiący „władza rodzicielska” nie oznacza przemocy w stosunku do najmłodszych, ani niepotrzebnego narażania ich na stres. Oznacza, że to dorosły podejmuje niezbędne decyzje w stosunku do dziecka, nie musi ich uzasadniać, tłumaczyć się, proponować. Składam głęboki ukłon zwyczajnym rodzicom, którzy protestujące pociechy wnoszą do gabinetów lekarskich, nie reagują na dziecięcą histerię, nie ustępują dla świętego spokoju, jasno i krótko nakazują i zakazują. Tak postępowali nasi dziadkowie i rodzice, dlaczego więc nam zdarza się często postępować zupełnie inaczej?

Autor: Małgorzata Wiśniewska-Koszela

GDY DZIECKO PRZEKLINA!!!

Źródło: http://www.benc.pl
Artykuł dla rodziców – czerwiec 2014, znaleziony przy pomocy Internetu

Na początku myślisz, że się przesłyszałaś. Ale już po chwili do ciebie dociera, że TO słowo naprawdę wydobyło się z niewinnych usteczek twojego maluszka. Jak to możliwe, że kilkulatek zna taki wyraz? Gdzie go usłyszał? Po co powtarza? Czy trzeba go za to ukarać? I co zrobić, by szybko o nim zapomniał i przestał używać?

Dlaczego dziecko przeklina?

Sprawa jest prosta – kilkulatek potrzebuje uwagi, a używanie zakazanych wyrazów wywołuje w jego otoczeniu gwałtowne reakcje. Choć z naszego, dorosłego punktu widzenia, te reakcje nie powinny sprawiać mu przyjemności (wszak często są to krzyki, kary i „pogadanki”) dla niego są ciekawe, bo po prostu są.

Kilkuletni maluch nie ma zbyt wielu szans, by wpływać na świat, który go otacza. To rodzice decydują że musi iść do przedszkola, co będzie jadł na obiad, jaką zabawkę mu kupią i dokąd pojadą na wakacje. A mały człowiek bardzo chciałby o czymś sam decydować.

Może jednak co najwyżej pomarudzić przy jedzeniu lub zwlekać z położeniem się spać, a także zrobić coś, co wywoła u rodziców gwałtowną reakcję – powiedzieć brzydkie słowo. Odkrycie, że jeden wyraz jest w stanie skierować całą uwagę rodziców tylko na niego, jest bardzo podniecające. Dziecko szybko uczy się to wykorzystywać, by wciąż znajdować się w kręgu zainteresowania, wywoływać gwałtowne reakcje i z radością je obserwować. Czuje się też ważne, gdyż podkradło dorosłym „tajemnicę” – wyraz, który był przed nim ukrywany. Używanie go czyni go częścią świata dorosłych, pozwala mu przekraczać granice, zrywać zakazany owoc. A ten, jak wiadomo, kusi. Bardzo trudno jest mu się oprzeć, zwłaszcza gdy jest się tak małym.

Skąd maluch zna brzydkie wyrazy?

Na ogół, niestety, z własnego domu. Dorosłym często wydaje się, że dziecko słyszy tylko te wypowiedzi, które skierowane są bezpośrednio do niego, a rozmowy pomiędzy dorosłymi zupełnie go nie interesują. Tymczasem kilkulatek jest chłonny jak gąbka, przyswaja wszystko, co pochwycą jego uszy, zapamiętuje i potem odtwarza – w przeróżnych, nie zawsze wygodnych dla rodziców okolicznościach. Jeżeli mama lub tata mają zwyczaj wplatania w swoje wypowiedzi tak zwanych „przerywników”, nie ma szans, by dziecko nie zaczęło przeklinać. I żeby się tego oduczyło.

Jeżeli w domu nie padają niecenzuralne wyrazy, winowajcą może być przedszkole. Dzieci są różne, pochodzą z różnych domów i nie mamy wpływu na to, jakimi wyrazami posługują się w czasie zabawy. Nauczycielki mogą, choć nie muszą zauważyć problemu, ale nawet starając się wpłynąć na przeklinające dziecko mogą co najwyżej poprosić je o zmianę słownictwa lub postawić za karę w kącie. Nie uchronią innych dzieci przed „zakażeniem” niecenzuralnymi słówkami. Z tym muszą sobie poradzić ich rodzice.

Kolejnym winowajcą może być telewizja. Nie wszyscy rodzice przykładają wagę do tego, co oglądają ich dzieci. W wielu domach telewizor jest włączony przez całe dnie, a dźwięki wydobywające się z jego głośników stanowią nieodzowne tło dla domowego życia. Dziecko zaś chłonie – nieładne wyrazy, ale także nieodpowiednie dla swojego wieku obrazy (np. zwłoki w serialach kryminalnych). Dobrze, by rodzice traktowali telewizor nie jak kolejnego członka rodziny, lecz narzędzie włączane w odpowiednich porach i w konkretnych celach. Tylko wówczas mogą w pełni kontrolować, czego nauczy on ich dzieci.

Jak reagujemy na przekleństwo w ustach dziecka?

Niedowierzanie, konsternacja, a potem wybuch śmiechu. Albo gniew, kara, wymuszona obietnica że „już nigdy tak nie powiesz”. To najczęstsze, a jednocześnie najgorsze z możliwych reakcji na przekleństwa w ustach dziecka. Czemu są nieprawidłowe? Ponieważ dają dziecku dokładnie to, czego oczekiwało – naszą uwagę, zmianę zachowania, skupienie się tylko na nim. To oczywiście nic złego, ale nie powinno być odpowiedzią na jego nieprawidłowe zachowanie. Nasza uwaga należy się dziecku na co dzień, bez okazji, a nie z powodu jego przekleństw. Jak więc prawidłowo na nie zareagować? Psycholodzy proponują kilka możliwych rozwiązań.

Rodzice nic nie słyszą – czasami warto na pewien czas „ogłuchnąć”, by brzydkie słowo nie wywołało żadnej reakcji. Powstrzymanie się od jakiegokolwiek komentarza (a nawet mimiki twarzy) pokaże dziecku, że jego magiczny wyraz nie działa. Nie warto więc go powtarzać. Taka wybiórcza głuchota działa w przypadku dzieci, które nie do końca zdają sobie sprawę ze znaczenia wypowiadanego przez siebie słowa a jedynie chcą przetestować jego siłę rażenia na własnych rodzicach. Często zdarza się, że po kilku nieudanych próbach maluch rezygnuje i po prostu wyrzuca z pamięci nieprzydatny wyraz. Jeżeli tak się nie dzieje, warto wypróbować inną metodę.

Spokojna rozmowa – powtarzane w kółko i z wyraźną premedytacją przekleństwo to powód, by poprosić dziecko o wyjaśnienia. Niech opowie, gdzie usłyszało nowe słowo i dlaczego wciąż je powtarza. Czy wie, co ono oznacza? Czy rozumie, że nazywając kogoś w przykry sposób obraża go? Jak ono samo czułoby się, gdyby ktoś je przezywał? Warto wyjaśnić dziecku, że w naszym języku występuje całe mnóstwo słów, w tym bardzo dziwnych czy trudnych (np. prokrastynacja, imponderabilia, degrengolada), których w naszym domu z różnych powodów się nie używa. Niektóre trudno wymówić, inne opisują rzeczy, które do nas nie pasują, a jeszcze inne mogą sprawiać przykrość. Brzydki wyraz zaklasyfikujmy wspólnie do wyrazów nieużywanych w domu.

Zabawne zamienniki –  to sposób na maluchy, które lubią wykazywać się kreatywnością i mają poczucie humoru. Można ustalić, że słowo, które ciągle uparcie wyfruwa z buzi i nie da się go zapomnieć, od dziś zamieniamy na inny wyraz. Im śmieszniejszy, tym lepiej. Może to być jedno słowo lub kombinacja dwóch, ważne, żeby to dziecko zdecydowało, jak będzie brzmieć jego zastępcze przekleństwo. Nowego, śmiesznego słowa może używać cała rodzina, będzie to tajne porozumienie, wspólny, rodzinny sekret. Kto wie, czy ten pomysł nie okaże się dla dziecka bardziej interesujący niż przekorne denerwowanie rodziców?

Stawianie granic – zabawa zabawą, ale w wychowaniu bardzo istotne jest stawianie dziecku granic. Wbrew pozorom to nie przytulanie i kupowanie prezentów zapewnia dziecku poczucie bezpieczeństwa, ale właśnie prawidłowo wytyczone przez rodziców granice. Uparcie przeklinający maluch zapewne sprawdza swoich opiekunów, wypróbowuje ich miłość i testuje tolerancję. Przedłużające się ignorowanie jego zachowania może wywołać katastrofalną reakcję – dziecko utwierdzi się w przekonaniu, że nikomu na nim nie zależy i cokolwiek zrobi, nikogo to nie obejdzie.

Jeżeli więc przekleństwa są naprawdę „soczyste”,  a na dziecko nie działa żaden z powyższych sposobów, trzeba umieć powiedzieć mu „nie”. Krnąbrnemu kilkulatkowi jasno komunikujemy, że pewnych słów i zwrotów w naszym domu nie zamierzamy tolerować, po czym wracamy do swoich zajęć, nie rozwlekamy tematu w nieskończoność. Teraz ruch należy do dziecka. Jeśli przemyśli sprawę i poskromi język, nie trzeba będzie wracać do sprawy. Jeśli jednak stanie w kontrze i nadal będzie nas obrażał, konieczne będzie zastosowanie odpowiedniej do wieku dziecka kary. Każda rodzina ma swój własny system kar i nagród, zresztą nie wszystko sprawdza się jednakowo u różnych dzieci.

Niech kara będzie mądra, dostosowana do wieku, możliwości i umiejętności pojmowania danego dziecka. W żadnym wypadku cielesna. U niektórych sprawdzi się stosowany konsekwentnie „karny jeżyk”, u innych szlaban na dobranockę, zarekwirowanie zabawki itd.  Każdy rodzic wie, co zadziała na jego dziecko. Grunt, żeby kary były mądre, a po nich (w przypadku poprawy zachowania) następowały nagrody. Dziecko musi czuć się przede wszystkim kochane.

Autor: Kamila Śnieżek

Rywalizacja między rodzeństwem

Źródło: www.egodziecka.pl
Artykuł dla rodziców – maj 2014, znaleziony przy pomocy Internetu

Kiedy w rodzinie jest więcej niż jedno dziecko, często miedzy rodzeństwem dochodzi do kłótni. Zastanawiamy się, czym są one spowodowane i jak możemy zaradzić sporom. Powodem rywalizacji między rodzeństwem jest zazdrość. Jej korzenie tkwią w pragnieniu każdego dziecka, by mieć mamę i tatę na wyłączność. To rodzice dają wszystko, co potrzebne do prawidłowego rozwoju – miłość, ciepło, poczucie wartości, wyjątkowości i bezpieczeństwa.

Kiedy pojawia się młodszy brat lub siostra, rodzice więcej uwagi poświęcają nowonarodzonemu dziecku. Oczywiście noworodek wymaga dużo opieki, ale nie należy zapominać o starszym dziecku, które w chwili pojawienia się rodzeństwa potrzebuje nas nawet bardziej niż przedtem. Z racji tego, że czuje się zepchnięte na dalszy tor, robi wszystko, by zwrócić na siebie naszą uwagę. Jakie zadanie spoczywa na rodzicach? Należy każde dziecko zapewniać, że jest kochane, wyjątkowe i bezpieczne, że może zawsze liczyć na pomoc i wsparcie rodziców. Trzeba także pokazać, ze warto się dzielić i współpracować. Relacje między dziećmi w młodości mają duży wpływ na to, jak ułożą się ich wzajemne stosunki w dorosłym życiu. Również przeżycia związane z rodzeństwem mogą ukształtować sposób myślenia dziecka o sobie w dorosłym życiu.

Ważne jest, by dziecko potrafiło wyrażać swoje negatywne uczucia. Można je do tego zachęcać, np. poprzez nadanie im symbolicznego wyrazu – narysuj, jaki jesteś zły, napisz na kartce, co czujesz, itp. Jeśli dziecko żywi negatywne uczucia do swojego rodzeństwa, to trzeba okazać zrozumienie dla tego, co czuje. Zamiast się przezywać i bić, należy nauczyć się spokojnie rozmawiać, mówić o swoich uczuciach.

Często źródłem konfliktów jest także porównywanie dzieci. Aby nie porównywać dzieci, warto powiedzieć, co się podoba lub nie podoba w ich zachowaniu. Zamiast mówić: „Widzę, że w przeciwieństwie do swojego brata bałaganiarza, posprzątałeś”. Powiedzmy po prostu: „Świetnie, że posprzątałeś i ułożyłeś wszystkie zabawki na swoje miejsce”. Gdy kupimy coś jednemu dziecku, nie mamy obowiązku kupować także drugiemu. Jeśli dziecko potrzebuje nowe spodnie, to należy drugiemu wytłumaczyć, że gdy będzie czegoś potrzebowało, również to dostanie, na pewno niczego mu nie zabraknie.

Czy Wasze dzieci się biją? Zastanawialiście się, jak reagować w takiej sytuacji? Wysłuchajmy najpierw, co dzieci mają do powiedzenia. Niech każde z nich powie, co czuje. Potem zajmijmy się dzieckiem, które ucierpiało podczas bójki. Dziecko bijące będzie wtedy zdezorientowane. Myślało bowiem, że spotka je kara, rodzic będzie mu tłumaczyć, że tak nie wolno. Ale nie tędy droga. Jeśli skupimy się na poszkodowanym dziecku, mały agresor zauważy, że bijąc swojego brata lub siostrę, nie czuje się wygrany. Najlepiej zachęcać dzieci, by same rozstrzygały spory. Sugerujmy im, że potrafią wspólnie dojść do porozumienia. Wkraczajmy tylko wtedy, gdy któremuś z dziećmi może stać się krzywda. Wtedy należy rozdzielić rodzeństwo, aby ochłonęło.

Nikt nie mówił, że wychowanie dziecka jest łatwe, nie mówiąc już o dwójce czy trójce. Najprościej byłoby przeczytać wszystkie możliwe poradniki, które zawierają porady na temat wychowania dzieci. W wielu z nich zawarte są sprawdzone sposoby, jak ujarzmić goniące się, przezywające i bijące dzieci. Tylko czy wszystkie te metody udaje się nam stosować w praktyce? Do wychowania młodego człowieka potrzebujemy przede wszystkim miłości, cierpliwości, wytrwałości i konsekwencji. To my oraz relacje między nami a innymi ludźmi są dla dzieci przykładem na to, jak powinny się zachowywać. Pokażmy więc, że jesteśmy dobrymi braćmi i siostrami  i potrafimy się ze sobą dogadać, choć zdajemy sobie sprawę z tego, że nawet teraz w dorosłym życiu, kiedy jesteśmy mądrzejsi, czy też bardziej doświadczeni,  nie jest to takie łatwe.

I co najważniejsze, pamiętajmy o tym, by nie kochać dzieci tak samo, ale w sposób wyjątkowy.

Beata Brzezińska – pedagog społeczny, mama dwóch chłopców

Opracowane na podstawie: „Rodzeństwo bez rywalizacji. Jak pomóc własnym dzieciom żyć w zgodzie, by samemu żyć z godnością” Adele Faber i Elaine Mazlish

Jaka książka dla dziecka?

Źródło: www.superkid.pl
Artykuł dla rodziców – kwiecień 2014, znaleziony przy pomocy Internetu

W księgarniach pełno jest książek kolorowych, suto ilustrowanych. Do kąpieli, do zabawy. Rodzice pamiętający bure książki z własnego dzieciństwa, łatwo dają się uwieść tym cackom. Książki – domki puchatych misiów, książki – zwierzęta łypiące plastikowymi oczyma, książki – pękate pudełka, z ukrytymi w środku zabawkami, niczym czekoladowe jajka-niespodzianki.

Tymczasem niespodzianką, którą kryje książka, powinno być słowo. Czyta się przecież, bo słowo ma moc sprawczą. Buduje światy, które inaczej nigdy by nie zaistniały. Postać, o której czyta dziecko, istnieje tylko dzięki temu, że ono czyta. Bardzo małemu człowiekowi można tłumaczyć: jeśli zniszczysz książkę, nikt więcej nie będzie mógł przeczytać tej historii. Kiedy starsze zapyta: czy Miś Uszatek jeszcze żyje albo: czy istnieje naprawdę, można odpowiedzieć: żyje, ilekroć     o nim czytamy. To pierwsze, niepewne kroki młodego czytelnika w świecie fikcji literackiej.

Co zrobić, żeby dziecko nas w ogóle słuchało?

Niespokojnego noworodka monotonne czytanie potrafi zirytować. Najlepiej na początku byłoby po prostu śpiewać. Choćby wiersze Marii Konopnickiej,      do których już ponad sto lat temu wymyślono melodie. Niestety, melodii tych możemy się nauczyć tylko od własnej mamy lub babci. Wydawane dziś płyty i kasety dla dzieci lansują głównie przeboje w stylu „Smerfoludki śpiewają bajkohity”.

Łatwiej więc recytować. Rytm i melodia wiersza są tak podobne do piosenki, że nawet dziecko, które nie rozumie jeszcze słów, rozpoznaje je i lubi. Często jednak złości się, że dorosły patrzy w książkę, zamiast na niego. Trudno: trzeba więc nauczyć się kilkunastu żelaznych pozycji na pamięć i recytować, patrząc dziecku w oczy, uśmiechając się, tuląc je. Przydadzą się wtedy wiersze z dużą liczbą onomatopei – „Lokomotywa” Tuwima (ze swoimi wszystkimi: „Buch! Ufff! Pufff!”) albo „Dziadzio Mrok” Ewy Szelburg-Zarembiny („Pada pada deszcz chlupu chlupu chlup! Idzie Dziadzio Mrok tupu tupu tup!”). Pod koniec pierwszego roku życia dziecko powinno zrozumieć, skąd pochodzą wiersze i zacząć domagać się książek.

Obawa, że dziecko nie rozumie, co mu się czyta, jest niepotrzebna. Psychologowie są zgodni, że człowiek uczy się języka od pierwszych chwil swojego życia. Zamiast więc bełkotać w pseudodziecinnym języku: „kici-kici robi miau”, można zacytować dziecku Tuwima: „Miauczy kotek: miau! Coś ty kotku miał?”. Przedszkolni pedagodzy są zdania, że to, czy rodzice czytają dziecku, można poznać już po pierwszych wypowiadanych przez nie słowach. Te oswajane z literaturą zaczynają mówić szybciej piękniejszym językiem. Warto od początku dawać dziecku to co najlepsze.

Dzieci, które od pierwszych miesięcy mają kontakt z dobrą literaturą, nie uznają jej za zbyt trudną. Dwulatki uwielbiają Marię Konopnicką (wiersze z tomiku „Co słonko widziało”, „Szkolne przygody Pimpusia Sadełko”). Lubią Stanisława Jachowicza, który rodzicom może się wydawać nieznośnie dydaktyczny. – Dzieci, które nie czytają Konopnickiej i Jachowicza, nie będą przygotowane do odbioru starych tekstów – ostrzega literaturoznawca, specjalista od literatury dziecięcej Grzegorz Leszczyński. – Nie będą w stanie w przyszłości zrozumieć „Pana Tadeusza”.

Czy Mickiewicz jest naprawdę za trudny?

Bardzo małemu dziecku warto kupić książki wydawnictwa Podsiedlik-Raniowski i Spółka: „Kołysanki dla maluchów”, „Wierszyki dla dzieci” i trzy tomiki serii „Polscy poeci dzieciom”. Są pięknie ilustrowane, każda strona jest sztywna (dobre dla niewprawnych rączek), a słowo jest w nich równie ważne co barwa i kształt. Są w nich wiersze proste i piękne, pisane przez poetów dawnych i współczesnych – Juliana Tuwima, Jana Brzechwę, Stefanię Szuchową, Stanisława Jachowicza, Czesława Janczarskiego, Ewę Szelburg-Zarembinę, Dorotę Gellner.

Między nimi pojawiają się utwory nieprzeznaczone może w założeniu dla przedszkolaków („Taka sobie muzyka” Tadeusza Kubiaka, „W ogródku” – Józefa Czechowicza), ale dzieci przyjmą je łatwo, okaże się, że nie ma takiej znów wielkiej przepaści między dobrą literaturą dla dzieci i dla dorosłych. Wielu rodziców czyta dzieciom Słowackiego i Mickiewicza. „Literatura, a szczególnie poezja, przynosi poszerzenie psychiki, daje wyraz stanom wewnętrznym, nazywa przeżycia, doznania, nastroje. Jeśli więc my, dorośli, znajdziemy w tych wierszach coś dla siebie, chętniej wejdą w ten zaczarowany świat nasze dzieci” – pisze Grzegorz Leszczyński (wstęp do „Słowacki – Dzieciom”).

Które misie są obowiązkowe?

Dziecko, które po lekturze „Przygód Pimpusia Sadełko” i „Fernando” (Munro Leaf, przekład Irena Tuwim, wyd. Prószyński), czyli naprawdę długich tekstów, ma przejść do prozy, powinno obowiązkowo dostać „Misia Uszatka” Czesława Janczarskiego (wyd. Nasza Księgarnia). Świat Misia jest światem oglądanym oczyma dziecka. Dom, podwórko, las – Miś odkrywa to wszystko powoli, ucząc się najprostszych rzeczy. Mówi pięknym językiem i nie unika złożonych zdań. Jego świat niepozbawiony jest przy tym bajkowości i poezji. W kolejnych częściach („Wędrówki Misia Uszatka”, „Bajki Misia Uszatka”) Miś w symboliczny sposób dorasta – idzie do przedszkola, opuszcza je, by wyruszyć na wędrówkę. Wie coraz więcej, potrafi wiele wytłumaczyć, doradzić w trudnej sytuacji, rozwiązywać konflikty. Książka „O lalach i Misiach, wiersze poetów polskich” (wyd. Egmont Polska) pokaże dziecku, jak wędrować po obszarach literatury, jak można mówić o tych samych przedmiotach i zjawiskach na różne sposoby.

Gdy dziecko będzie już znać ukochane książki niemal na pamięć, przychodzi pora na „Kubusia Puchatka” i „Misia Paddingtona”. Miś Paddington (Michael Bond, wyd. Bis) ma bardzo wyszukane maniery, posługuje się wyrafinowanym językiem, a jego działania wykraczają poza doświadczenia kilkulatka (fotografuje, miewa kłopoty z policją). Ta książka prawie nie ma ilustracji (gdzieniegdzie czarno-biały rysunek).

Książki, które mają mniej ilustracji, to kolejny, ważny etap dla małego czytelnika. Nie chodzi o to, żeby zubożyć świat dziecka pozbawiając je kolorowych obrazków (np. wyśmienite „Wędrówki Szyszkowego Dziadka” Marii Kędziorzyny (wyd. Nasza Księgarnia), mają ilustrację na co drugiej stronie. Rzecz jednak w tym, by zrozumieć, że świat książki konstruowany jest – powtórzmy – przez słowo: zobacz, tu są litery; czytamy właśnie te litery, obrazki pomagają nam tylko wyobrazić sobie to, o czym czytamy. Już w pierwszych rozmowach z dzieckiem o książkach dobrze jest używać określeń tytuł, autor, bohater. Niech dziecko wie, że ulubionego wiersza trzeba poszukać w spisie treści. Gdy w końcu, słuchając opowieści ze Stumilowego Lasu, zapyta: kto opowiada tę historię, niech usłyszy: narratorem jest tata Krzysia.

Jak odróżnić książkę prawdziwą od książki-pułapki?

Książki pięknie wydane, bogato ilustrowane, okazują się jakże często zwykłą, finansową pułapką. Większość z nich da się przeczytać w trzy minuty. Niech zostanie na księgarnianej półce „365 bajek i opowiastek” (wyd. E. Jarmiołkiewicz), w założeniu zbiór historyjek przeznaczonych do czytania codziennie przed snem. Każda opowiastka ma kilka zdań, a historie bardziej skomplikowane, np. bajka o Czerwonym Kapturku, rozłożona została aż na trzy wieczory! Tłumaczenie jest niechlujne, jeszcze gorsze ilustracje: bajka o koźlątkach ilustrowana rysunkami owieczek, trzej królowie jadą do Betlejem na wielbłądach przez pustynię pokrytą śniegiem. Informacje o mieszkańcach lasu i zjawiskach przyrody są podane stylem podręcznikowym.

Książka dziecięca, zwłaszcza ta, która dostąpiła wątpliwego szczęścia przerobienia na film, sprzeda się dziś świetnie. Oczywiście w wersji uproszczonej. Najlepiej, żeby bohater dostał disneyowskie rysy (jak nieszczęsny Kubuś Puchatek i jego przyjaciele).Podobnie Muminki, których żywot stał się o wiele bardziej awanturniczy, od kiedy z postaci z łagodnej, skandynawskiej opowieści awansowali do roli bohaterów kreskówek i komiksów. Ostatnio przebojem są komiksy, wyklejanki i rozmaite gadżety, lansujące najnowsze gwiazdy kultury masowej, Stasia i Nel z „W pustyni i w puszczy”.

Takie skrócone i uproszczone książki kupują rodzice, którzy prawdopodobnie sami nie czytają – mówi Grzegorz Leszczyński. – Są przekonani, że czytanie jest dla dziecka czynnością bardzo trudną i fatygującą. A więc chcieliby wtłoczyć dziecku do głowy możliwie dużo tekstów. Wydaje się, że najprostszą drogą jest podsunięcie mu streszczenia. Moda na takie książeczki nie wynika z faktu, że dzisiejsze dzieci są głupsze. To dorośli są głupsi.

Nie spiesz się w księgarni

Na co warto zwrócić uwagę, wybierając książkę dla dziecka:

1. Czy książka ma autora. Niewiele warte przeróbki i kalki z wydawnictw zachodnich zwykle go nie mają. Ten, kto tłumaczył je niechlujnie i wyłącznie dla pieniędzy, po prostu nie ma się czym chwalić.

2. Czy nazwisku znanego pisarza nie towarzyszy małe słówko „według”, zwykle pisane drobną czcionką. „Brzydkie Kaczątko” według Hansa Christiana Andersena to zupełnie inne dzieło niż utwór pod tym samym tytułem Hansa Christiana Andersena.

3. Ile jest tekstu na stronie. Dwa czy cztery wersy na co drugiej kartce to jednak trochę za mało, żeby mówić o obcowaniu z dziełem literackim. Zwłaszcza jeśli druk jest bardzo duży. Rodzice nie powinni mieć problemów z rozpoznawaniem nawet małych liter.

4. Bogata oprawa. Książki pięknie wydane, duże, bardzo bogato ilustrowane wskazują na zamożność wydawnictwa. Takie wydawnictwa zarabiają zwykle na kalkach z wydań wielojęzycznych. Oczywiście są wyjątki (pięknie wydawane są np. dobre książki wydawnictwa Podsiedlik-Raniowski). Warto uważnie przyjrzeć się książce, przeczytać choćby pobieżnie jedno lub dwa opowiadania. Kupując książkę nie trzeba się spieszyć.

5. Jak zilustrowana jest książka. Już dla trzyletnich dzieci można wybrać kilka książek, w których ilustracje nie występują na każdej stronie. Obraz powinien iść za słowem, nie narzucać się. Kolorowe ilustracje mogą pobudzić wyobraźnię, ale nie powinny zdominować tekstu. Ilustracje stylizowane na stare to zwykle dobry sygnał. Najczęściej takie rozwiązanie graficzne przyjmują wydawcy dla dawnych tekstów. Warto zapoznawać z nimi dziecko.

6. Disney – warto pamiętać, że ta firma zajmuje się przede wszystkim produkcją filmową. Książki są dodatkiem do filmu, równie ważnym co koszulka lub czapeczka z kaczorem Donaldem. I równie niewiele w nich literackiej treść.

Dlaczego należy czytać dzieciom?

Źródło: http://www.wychowanieprzedszkolne.pl
Artykuł dla rodziców – marzec 2014, znaleziony przy pomocy Internetu

Współczesne dzieci dorastają w ubogim językowo środowisku. Kontakt z żywym słowem wyparła telewizja, której narzędziem nie jest język, lecz obraz.       W efekcie dzieci coraz gorzej znają język, tymczasem język jest narzędziem myślenia – w tym także matematycznego!

Dzieci słabo wyćwiczone w używaniu języka i w myśleniu, pozbawione wyobraźni, którą telewizja wypiera, będą miały trudności od pierwszych dni przedszkola i w późniejszym życiu. Przepaść intelektualna i emocjonalna pomiędzy dziećmi, którym rodzice i wychowawcy dużo czytają, a dziećmi pozbawionymi takiej stymulacji , w kolejnych latach dzieciństwa narasta.

W dobie telewizji ochrona dzieci przed pewnymi informacjami i obrazami jest bardzo utrudniona. Nie ma możliwości wciąż kontrolować ilość i treść oglądanych przez dzieci programów. Nie znaczy to jednak, ze należy zrezygnować z ciągłego zabiegania o zwyczajną rozmowę z dzieckiem na temat tego, co dziś robiło, oglądało, gdyż…

Skutki nadmiernego oglądania telewizji przez dzieci:

1. Nieumiejętność myślenia (oglądanie tv zmienia fizyczną strukturę mózgu dziecka); zanik wyobraźni, nieumiejętność przewidywania konsekwencji –

w telewizji ważne jest tylko tu i teraz

2. Trudność z koncentracją (wartki potok obrazów tv uszkadza zdolność skupienia uwagi)

3. Lenistwo umysłowe, nawyk biernej i bezkrytycznej konsumpcji produktów masowej kultury

4.Obniżenie wyników w nauce

5. Postawa życiowa: niecierpliwość, potrzeba ciągłej zewnętrznej stymulacji, nieustanne oczekiwanie rozrywki oraz gratyfikacji bez pracy i wysiłku (łatwe konkursy z wysokimi nagrodami), szybkie popadanie w nudę

6. Niezadowolenie z posiadanych rzeczy (podsycane celowo przez reklamy)

7. Zanik wrażliwości, znieczulenie na cudzy ból i krzywdę w realnym życiu

8. Lęk, niepokój, nieufność, pesymizm, cynizm, demoralizacja, agresja

9. Ograniczenie kontaktów z rówieśnikami, pogorszenie stosunków z członkami rodziny

10. Obniżenie umiejętności społecznych i wskaźników inteligencji emocjonalnej

11. Brak czasu i chęci na inne zajęcia (sport, czytanie, własna twórczość, rozmowy)

Amerykańska Akademia Pediatrów zaleca rodzicom, by dzieci do 2 roku życia w ogóle nie oglądały telewizji, a dzieci starsze i nastolatki, by nie korzystały dłużej niż 1-2 godziny dziennie z telewizji i komputera łącznie. Dlatego warto wrócić do starych, dobrych sposobów spędzania wolnego czasu.

Warto czytać! Badania naukowe potwierdzają, że codzienne czytanie dziecku dla przyjemności:

• buduje mocną więź między dorosłym i dzieckiem

• zapewnia emocjonalny rozwój dziecka

• rozwija język, pamięć i wyobraźnię

• uczy myślenia, poprawia koncentrację

• wzmacnia poczucie własnej wartości dziecka

• poszerza wiedzę ogólną

• ułatwia naukę, pomaga odnieść sukces w przedszkolu, a potem w szkole

• uczy wartości moralnych, pomaga w wychowaniu

• zapobiega uzależnieniu od telewizji i komputerów

• chroni przed zagrożeniami ze strony masowej kultury

• kształtuje nawyk czytania i zdobywania wiedzy na całe życie

DLATEGO CZYTAJ DZIECKU 20 MINUT DZIENNIE – CODZIENNIE!

Codzienne czytanie dziecku dla przyjemności jest najskuteczniejszą metodą wychowania czytelnika – człowieka samodzielnie myślącego, posiadającego wiedzę i umiejętność jej poszerzania, kulturalnego, etycznego, z wyobraźnią, który umie radzić sobie w życiu przy pomocy rozumu, a nie pięści. Przedszkole może i powinno uzupełniać domowe czytanie, lecz nie zastąpi na pewno czytania w domu przez rodziców. Te parę minut spędzonych z dzieckiem podczas słuchania przez niego książki oprócz kształtowania w nim wrażliwości, wyobraźni, mowy daje także możliwość pogłębiania się więzi między rodzicem a dzieckiem. Jeśli my, dorośli teraz znajdziemy czas dla dziecka, to potem ono znajdzie go dla nas.

Mowa dziecka

Źródł: http://www.artok.pl/art,13,1079,,mowa_dziecka.html
Artykuł dla rodziców – luty 2014, znaleziony przy pomocy Internetu

„Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym” [*Phil Bosmans].

Od momentu narodzin każdy rodzic jest wpatrzony w ten swój mały cud. Patrzy jak rośnie, pojawiają się pierwsze ząbki, pokonuje swoje pierwsze metry. Od narodzin człowiek szuka kontaktu z otoczeniem. Istnieją pewne normy dotyczące rozwoju mowy dziecka. Zawsze jednak należy przy tym pamiętać iż każdy jest inny i ma prawo rozwijać się w swoim indywidualnym tempie. (Porównywanie dzieci nie jest niczym dobrym.)Każdy rodzic powinien posiadać podstawową wiedzę na temat rozwoju dziecka- w tym rozwoju mowy. Dzięki temu możemy w odpowiednim momencie zareagować, gdy tylko dostrzeżemy jakieś nieprawidłowości- a tym samym, zapewnić dziecku odpowiednią pomoc- i jeszcze przed szkołą uporać się z problemami mowy. Pamiętać należy, że każda wada wymowy odbija się na dziecku- zarówno w jego kontaktach z rówieśnikami, jak i w nauce czytania i pisania.
pierwszym miesiącu życia dziecko poprzez płacz, krzyk sygnalizuje, że dzieje się coś złego. Po 2-gim miesiącu możemy już usłyszeć… śmiech naszej pociechy. Na pierwsze sylaby poczekać musimy do około 5 miesiąca życia. Gdy dziecko skończy pół roku zaczyna reagować na ton naszych wypowiedzi- i tak na przykład na nasz krzyk zareaguje płaczem. Około 10 miesiąca życia wiele słów zaczyna nabierać dla naszego szkraba znaczenia- zaczyna on kojarzyć osoby z ich imionami, zabawki z ich nazwami, a słowo „nie” od tej chwili w sposób zrozumiały będzie mu towarzyszyło nieodłącznie (i niestety) do końca życia. W swoje pierwsze urodziny dziecko reaguje już na swoje imię, rozumie więcej niż jest w stanie powiedzieć. Pojawiają się również pierwsze słowa , nie naśladowane lecz wypowiadane ze zrozumieniem. I tak od chwili zdmuchnięcia 1-wszej świeczki na pysznym torcie urodzinowym, machina zwana „rozwojem mowy” nabiera niesamowitego rozpędu. Do kolejnych urodzin nasza pociecha wypowiada już poprawnie samogłoski a, o, e, u i, y. Dochodzą do tego również spółgłoski p, b, m, t, d, n, k, ś (a czasem również ć). W tym okresie spełnia się marzenie każdego rodzica, który niecierpliwie czekał i oto jego cierpliwość zostaje nagrodzona w postaci magicznych słów- mama, tata, baba. Tuż przed wkroczeniem naszego dziecka w okres przedszkolny, szkrab swobodnie operuje wszystkimi samogłoskami, pojawiają się również samogłoski ą, ę. Jeżeli chodzi o spółgłoski, to do naszej stosunkowo skromnej do tej pory kolekcji – p, b, m, t, d, n, k, ś – dołączają w, f, , fi, ś, ć, ź, ń, dź, l, li, g, ch, ki, gi, j, ł. Kreseczki nad spółgłoskami świadczą o tym, iż jest to okres zmiękczeń, jednak już pod koniec 3 roku życia pojawiają się spółgłoski „surowe”- z, s, c, dz. W zawrotnym tempie powiększa się słownik dziecka (dziecko wypowiada ok. 1500-2200 słów, porównując człowiek dorosły zna około 150 tyś. słów). Spółgłoski „sz”, „ż”, „cz”, dż”  powinny pojawić się do 5 roku życia, choć wciąż mogą być wypowiadane jako s, z, c, dz.. Na głoske „r” (która spędza sen z powiek niejednemu rodzicowi) przedszkolak ma czas do 6 roku życia. Pod koniec 6 roku życia dziecko operuje słownikiem 2500-3000 słów. W 7. roku życia, gdy dziecko rozpoczyna swoją przygodę ze szkoła, jego mowa powinna być już w pełni zrozumiała.
Do najczęściej występujących wad wymowy zaliczyć możemy seplenienie- /mysy [myszy] safa [szafa], zaba [żaba]/, jąkanie, mowa bezdźwięczna- / arpus [arbuz], pitfa [bitwa], taj [daj], kranica [granica]/, nieprawidłowe realizowanie głosek k, r, l, g, b.Żadna wada wymowy nie powinna być przez rodzica bagatelizowana. Nie ma też powodów do obaw, bowiem przy odpowiednim wspomaganiu pociechy jego mowa stanie się poprawna.
Czasem trwa to dłużej, czasem wymaga konsultacji ze specjalistami- nie tylko logopeda ale na przykład ortodontą, Pamiętać należy iż jest to inwestycja w nasze dziecko. Czas jaki mu poświecimy zaowocuje w przyszłości, a im stabilniejszy fundament w dzieciństwie, tym większe sukcesy w życiu dorosłym.

Na koniec kilka rad dla rodziców:

  1. Mówmy do dziecka już od pierwszych dni jego życia, dużo i spokojnie
  2. Budujmy krótkie zdania, używając prostych słów i modulując głos
  3. Kiedy dziecko wypowie słowo czy zdanie starajmy się rozbudować je dodając kolejne słowa
  4. Mówmy dziecku co przy nim robimy, co dzieje się wokół niego, na co właśnie patrzy…
  5. Mówmy do dziecka tak aby widziało naszą twarz
  6. Od samego początku zwracajmy dziecku uwagę na higienę jamy ustnej
  7. Ważne jest aby dziecko nauczyło się gryźć i żuć, systematycznie wprowadzajmy twarde pokarmy
  8. Istotne jest aby dziecko oddychało nosem, w przypadku oddychania przez usta poprośmy pediatrę o ustalenie przyczyny
  9. Na pytania dziecka odpowiadajmy spokojnie, cierpliwie i wyczerpująco
  10. Opowiadajmy bajki, czytajmy wierszyki, rymowanki, wyliczanki. Uczmy krótkich wierszyków na pamięć
  11. Śpiewajmy piosenki: to ćwiczenie językowe, rytmiczne ale i terapeutyczne
  12. Kiedy rysujemy z dzieckiem opisujmy co powstaje
  13. Bardzo istotne są zabawy dźwiękonaśladowcze, zwłaszcza z dziećmi które dopiero zaczynają swoją przygodę z mówieniem
  14. Zachęcajmy swoje dziecko do mówienia ( nie zmuszajmy) chwalmy je za każdy przejaw aktywności werbalnej, nagradzając pochwałą
  15. Jeżeli dziecko osiągnęło już wiek w którym powinno wymawiać dana głoskę a nie robi tego skonsultujmy to z logopedą
  16. Jeżeli dziecko ma nieprawidłową budowę narządów artykulacyjnych, wady zgryzu, koniecznie zapewnijmy mu opiekę specjalisty, ponieważ często są one przyczyną nieprawidłowej wymowy.

mgr Emilia Chrapońska
mgr Katarzyna Bzinkowska

Wyznaczanie granic dzieciom

Źródło: http://czasdzieci.pl/ro_artykuly/d,48,id,39503cb.html
Artykuł dla rodziców – styczeń 2014, znaleziony przy pomocy Internetu

Kiedy dziecko przychodzi na świat, każdego dnia stają przed nim nowe przeszkody, którym

musi sprostać. Jest to trudne zadanie dla małego człowieka, ponieważ nie zawsze ma do tego

umiejętności. Nowe sytuacje mogą wywoływać u dziecka lęk, dlatego bardzo ważne jest, aby

rodzice przygotowali dziecko do wejścia w życie społeczne.

Rodzice powinni zastanowić się nad tym, jak chcą przygotować dziecko do samodzielności i jakie

umiejętności chcą mu przekazać. Dziecko, kiedy przychodzi na świat, potrzebuje najwięcej opieki,

którą najlepiej może zapewnić mu matka. Jednak najważniejsze w tej opiece jest to, aby dziecko

czuło się kochane. Poczucie miłości i akceptacji jest fundamentem dla dalszego rozwoju

dziecka. Dopiero wtedy działania wychowawcze mogą przynieść zamierzone efekty.

Każdy z rodziców wnosi pewny bagaż doświadczeń i opinii na temat wychowania. Rodzice

posiadają poza tym swoje osobowościowe cechy, które determinują ich reakcje w różnych

sytuacjach. Te elementy składają się na postawy wobec dziecka, które można podzielić na

pozytywne i negatywne, a co za tym idzie efekty tych postaw również. Akceptacja dziecka z jego

wszystkimi wadami i zaletami, współdziałanie w codziennych czynnościach, rozumne

poszerzanie swobody dziecka czy uznanie go za równoprawnego członka rodziny buduje

w nim poczucie własnej wartości. Z drugiej strony nadmierny dystans uczuciowy, zbyt duże

wymagania czy odwrotnie, nadmierne chronienie dziecka buduje w nim strach przed otoczeniem

wynikający z niskiego poczucia własnej wartości.

Przejawiane postawy wpływają na wyznaczanie granic dziecku. Jest to bardzo ważne dla rozwoju

psycho-społecznego dziecka. Młody człowiek, szukając swojego miejsca w otaczającym świecie,

buduje jego obraz dzięki tym właśnie granicom. Uczy się akceptowanych zachowań społecznych

oraz poznaje konsekwencje ich nieprzestrzegania. Określanie granic daje dziecku poczucie

stabilności i bezpieczeństwa fizycznego i psychicznego.Dziecko uczy się samodzielnie

poruszać w świecie zasad i norm społecznych. Może wtedy podejmować decyzje, znając

konsekwencje łamania tych zasad.

Jeśli rodzice jasno wytłumaczą dziecku panujące zasady, mogą w przyszłości odwoływać się do tych

zasad w momencie, kiedy dziecko zachowuje się w sposób przez nich nieakceptowany. Dzięki temu

dziecko kształtuje swój rozwój psychiczny, ucząc się kontroli nad swoimi zachowaniami. Bardzo

ważny jest przykład ze strony rodziców. Dziecko obserwując swoich rodziców w sytuacjach

społecznych, uczy się zasad i granic w kontaktach z osobami w różnym wieku, pozycji społecznej

czy odmiennym kolorze skóry.

Wyznaczanie granic dziecku powinny opierać się na stałych zasadach, które rodzice będą

także przestrzegać. Stałość tych zasad daje dziecku poczucie bezpieczeństwa oraz możliwość

przewidywania konsekwencji swoich działań. Stopień wyznaczonych granic powinien być dobrze

przemyślany. Granice zbyt wąskie blokują w dziecku chęć poznawania świata a nawet strach

przed podejmowaniem samodzielnych działań. Może to być wywołane nadmierną obawą rodziców,

że dziecko może zrobić sobie krzywdę. A z kolei zbyt szerokie granice i zezwalanie na łamanie

zasad społecznych uczy dziecko niewłaściwych zachowań, które mogą nieść konsekwencje kiedy

dziecko samodzielnie wejdzie w życie społeczne. Przykładowo dziecko może wprowadzić rodziców

w zakłopotanie, kiedy zacznie używać brzydkich słów w obcym towarzystwie. Kiedy granice są

niestabilne, dziecko może zacząć się wycofywać z życia społecznego, ponieważ jego strach przed

konsekwencjami może być zbyt duży. Dziecko nie może być karane w zależności od nastroju

rodziców, ponieważ w ten sposób nie pozna prawidłowych form postępowania. Oczywiście reguły

powinny być dostosowane do rozwoju dziecka, więc nadmierny rygor w pilnowaniu dziecka także

nie jest wskazany. Granice stawiane dziecku powinny zmieniać się wraz z nim. Najlepiej, aby

granice były stawiane stopniowo wtedy dziecku będzie łatwiej się do nich dostosować.

Na samym początku najlepiej zacząć od ustalenia stałego planu dnia i zasad w nim panujących.

Stałe pory posiłków dają dziecku poczucie stabilności. Wtedy łatwiej będzie uczyć dziecko

podstawowych zasad panujących w domu. Reguły powinny być sformułowane krótko, aby dziecku

łatwiej było je zapamiętać. Najlepiej, żeby były formułowane w sposób przyjazny dla dziecka.

Dzięki temu ich przestrzeganie będzie łatwiejsze do zaakceptowania.

Bez wątpienia włożony trud w wyznaczanie granic przyniesie dużo korzyści w kontaktach

rodziców z dzieckiem. A w przyszłości zaowocuje dojrzałością społeczną w dorosłym życiu.

Ty leniuchu! czyli o wpisywaniu i uwalnianiu dziecka od grania ról..

Źródło: www.dobryrodzic.fdn.pl
Artykuł dla rodziców – grudzień 2013, znaleziony przy pomocy Internetu

Zastanówmy się, jak często, zwracając się do dziecka, używamy zwrotów typu: „ale z ciebie bałaganiarz”, „straszna z ciebie złośnica”, „zostaw, bo znowu wylejesz”, „czy ty zawsze musisz myśleć tylko o sobie?”, „czy nigdy nie mogę na ciebie liczyć?”. Prawdopodobnie cel, jaki nam wtedy przyświeca, to pokazanie dziecku, że pewnych jego zachowań nie akceptujemy i zależy nam na tym, by się to zachowanie zmieniło. Czy jednak ten cel udaje nam się zrealizować w taki sposób? Czy sformułowanie „jesteś złośnicą” odnosi się do zachowania? Czy określenie „ty bałaganiarzu” pokazuje rzeczywiście dziecku, czego od niego oczekujemy i odnosi się jedynie do jego postępowania? Na pierwszy rzut oka widać, że określenia te w znikomym stopniu odnoszą się do konkretnych zachowań, natomiast na pewno są etykietkami, które odnoszą się do osoby dziecka. Są oceną dziecka, informacją o nim samym, odzwierciedleniem obrazu dziecka, jaki mamy w sobie.Rodzice są dla dzieci najważniejszymi dorosłymi – to od nich maluchy uczą się, jakimi prawami rządzi się świat, są dla dziecka nauczycielami, towarzyszami, opiekunami. Na bazie tego, co rodzice myślą, mówią, przekazują dziecku w bezpośrednim kontakcie z nim, maluch buduje obraz samego siebie i poczucie własnej wartości – zaczyna w określony sposób myśleć o sobie, wyobrażać sobie siebie. Usłyszane etykietki na swój temat stają się podstawą do myślenia o sobie samym. Jeśli do tego rodzaju określeń dochodzą sformułowania typu: „ty nigdy”, „ty zawsze”, to dziecku bardzo trudno jest wyjść z roli, jaka została mu przypisana, a co za tym idzie, zaczyna zachowywać się w sposób zgodny z przypisaną mu etykietką. Jeśli powtarzamy dziecku „jesteś utrapieniem”, może ono poczuć się odrzucone. By zapewnić sobie więcej uwagi i uczucia rodziców, może zacząć zachowywać się w sposób, który będzie odbierany jako natarczywy, dokuczliwy. Koło się zamyka, ponieważ prawdopodobnie ponownie usłyszy, że jest postrzegany jako ktoś, kto przeszkadza i męczy swoim zachowaniem. Podobnie rzecz się będzie miała z „niezdarą”. Dziecko, słysząc takie komunikaty na swój temat, zaczyna w taki właśnie sposób o sobie myśleć. Dodatkowo rodzic pewnie w dobrej wierze kieruje do niego komunikaty typu: „uważaj, bo znowu wylejesz”, „nie rozsyp ciasteczek” lub znane wszystkim „nie przewróć się”. Dziecko, które zaczyna myśleć o sobie „jestem niezdarą” całą swoją energię i koncentrację będzie starało się wkładać w to, by „nie wylać”, „nie przewrócić się” itd. Przewidywanie nieuchronnej porażki jest dodatkowym stresem dla niego – kreując w swojej wyobraźni rozlane picie czy rozsypane ciastka, z dużym prawdopodobieństwem doprowadzi właśnie do tego, że „znowu się nie uda”, a tym samym potwierdzi swoje i otoczenia przekonanie o własnej niezdarności.
Dziecko zaczyna się zachowywać zgodnie z rolą, jaką się mu przypisuje dlatego, że zaczyna wierzyć w to, co słyszy na swój temat. Jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego dziecko „wchodzi w przypisywaną mu rolę”. Jeśli bałaganiarzowi będziemy wytykać tylko przejawy jego bałaganiarstwa, a pomijać będziemy przejawy zachowania, które by mogły temu przeczyć, to utwierdzimy go w przekonaniu, że nie warto podejmować wysiłków, bo są one niezauważane i niedoceniane. Dlatego tak ważne jest, by skupiać się na tym, co pozytywne, a nie wyłącznie na tym, co nam przeszkadza.Czemu tak się dzieje, że trudniej nam dostrzegać pozytywy? Przecież do pewnego momentu z łatwością przychodzi nam wzmacnianie i docenianie nowych osiągnięć dziecka – pierwsze słowo, pierwszy krok, pierwszy rysunek powodują w nas radość i wyzwalają falę zachwytów całej rodziny. Dziecko z chęcią podejmuje nowe wyzwania i powtarza zachowania, które wywołują taką reakcję. Im dziecko starsze, tym – zdaje się – rzadziej doceniamy jego codzienne, drobne przejawy dobrego zachowania. To już nie są tak spektakularne osiągnięcia jak pierwszy raz powiedziane słowo mama lub tata. Czasem jest to odłożony na półkę miś, czasem zgodna zabawa z dziećmi w piaskownicy, a czasem spokojne czekanie, aż rodzic przygotuje posiłek. Czy doceniamy takie osiągnięcia dziecka? Często traktujemy „te” zachowania jako normę. Tak powinno być – dziecko powinno sprzątać po sobie, zgodnie bawić się z innymi, nie przeszkadzać, gdy rodzic jest bardzo zajęty. Zdarza się, że ignorujemy przejawy dobrego zachowania, traktując je jako coś, co powinno być oczywiste dla dziecka. Na palcach przechodzimy, gdy grzecznie się bawi, żeby nie zburzyć spokoju. Reagujemy, gdy zaczynają się kłopoty – dziecko zaczyna się zachowywać w sposób, który jest dla nas nie do przyjęcia. Dziecko w ten sposób uczy się, że dostaje czas i zainteresowanie wcale nie wtedy, gdy jest grzeczne, ale wtedy, gdy robi coś nie tak. To, co warto robić, by nie wpisywać dziecka w negatywne role to skupiać się na pozytywnych zachowaniach dziecka. Doceniać to, co w nim dobre i stwarzać mu takie warunki by mogło rozwijać swoje pozytywy. (link do tekstu: pochwały mają moc)

Wychowanie to jakby przesiewanie piasku by znaleźć grudkę złota. Na 99% piasku grudka trafia się w 1%. Trzeba pominąć te 99%, by zdobyć fortunę.Temat wpisywania dziecka w rolę z nową siłą pojawiać się może również w momencie pójścia dziecka do żłobka, przedszkola. Czasem jest to jeden z powodów niechęci maluchów do chodzenia do miejsca, które do tej pory było przez nie lubiane i do którego chodziło z ochotą. Jeśli słyszą o sobie „niezdara – nie umie biegać”, „ty zawsze na końcu”, „nigdy nie zjesz obiadu, żeby się nie wybrudzić”, to ich poczucie własnej wartości może się poważnie zachwiać. Warto więc zastanowić się, co może pomóc w uwalnianiu dziecka od granych ról.
Sposoby pomagające dziecku budować pozytywny obraz siebie samego i pozwalające mu uwolnić się od grania ról:

• Wykorzystaj okazję, aby pokazać dziecku, że nie jest tym, za kogo się uważa.
– do „leniucha” powiedz: „widzę, że posprzątałeś swoje ubranka, to duży wysiłek”.
• Stwórz okazję, w której dziecko spojrzy na siebie inaczej.
– do „niechętnego do pomocy” powiedz: „potrzebuję twoich małych rączek do przytrzymania tego małego supełka, moje dłonie są za duże”.
• Pozwól „podsłuchiwać” dziecku, gdy mówisz o nim pozytywnie.
– o „bałaganiarzu” – do babci: „wiesz, Michaś posprzątał dzisiaj wszystkie swoje samochodziki z podłogi, cieszę się, że to zrobił”
• Zademonstruj (zamodeluj) zachowanie godne naśladowania.
– do „krzykacza” powiedz: „złości mnie kiedy tak krzyczysz, też mam ochotę to zrobić, idę do pokoju, aby się uspokoić”.
• W szczególnych momentach bądź dla dziecka skarbnicą wiedzy, odwołaj się do wcześniejszych doświadczeń dziecka.
– do „samoluba” powiedz: „a pamiętasz, jak wczoraj podzieliłaś się z Kasią cukierkami, było wam wtedy bardzo miło”.
• Kiedy dziecko postępuje według starych nawyków, wyraź swoje uczucia lub oczekiwania.
– do „zapominalskiego” – „denerwuję się, kiedy nie przynosisz mi rzeczy, o które prosiłam przed 5 minutami, ponieważ potrzebuję ich teraz”.

Sposoby te mogą pomóc dziecku odkryć swój potencjał. Nie oczekujmy jednak, że raz zastosowane przyniosą spektakularne efekty. Na zmianę potrzeba czasu i naszej konsekwencji w postępowaniu. Na początek zmieńmy swoje nastawienie – spróbujmy pomyśleć, że nie ma samolubnego dziecka – jest takie, które jeszcze nie poznało radości z dzielenia się, że nie ma dziecka – niezdary, jest takie, któremu trzeba pokazać, jak może rozwijać swoją sprawność i ile może mieć z tego przyjemności, a leniuch, to dziecko, któremu po prostu brak motywacji, bardzo potrzebujące osoby, która uwierzy, że potrafi ono ciężko pracować, gdy mu na tym zależy. Zmiana naszego myślenia pomoże dziecku zmienić myślenie na swój temat. Ono potrzebuje czasu, by na nowo uwierzyć w swoje możliwości. Najbardziej pomoże mu w tym rodzic, który wierzy w niego, w jego dobroć i potencjał. Stwarzaj zatem okazje, aby Twoje dziecko rozwijało swój potencjał i budowało poczucie własnej wartości.

Autorka: Aneta Kwaśny

Jak zachęcać dziecko do współpracy?

Źródło: www.dobryrodzic.fdn.pl
Artykuł dla rodziców – listopad 2013, znaleziony przy pomocy Internetu

Rodzicom zależy na tym, by ich dzieci były posłuszne, czyli – w powszechnym przekonaniu – wykonywały ich polecenia, zachowywały się w określony sposób. Żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, jak zachęcać dzieci do współpracy, powinniśmy sobie na początku zdać sprawę z tego, że nasze potrzeby bardzo często nie pokrywają się z potrzebami dzieci. To nam dorosłym przeszkadza bałagan. To my mamy potrzebę porządkowania przestrzeni wokół siebie. Potrzeba sprzątania u dziecka natomiast pojawia się dopiero ok. 13. roku życia, gdy zaczyna mu zależeć na opinii rówieśników, którzy odwiedzają je w domu. Małe dzieci sprzątają, bo naśladują swoich rodziców – bawią się w dorosłych. Na tym etapie warto stworzyć im możliwość współuczestniczenia w obowiązkach domowych. Wspólne sprzątanie przerodzi się w przyszłości w ich naturalną potrzebę.Uświadamiając sobie niezgodność potrzeb naszych i dzieci, możemy zastanowić się, jak postępować, by jednak osiągnąć nasz cel. Czasem rodzice stosują różne sposoby, by „zmusić” dziecko do wykonywania – stosują metody oparte na sile i władzy: krzyczą, rozkazują, przekupują, prawią morały, porównują z innymi, „grzeczniejszymi” dziećmi itp. Metody te, choć w danym momencie okazują się bardzo często skuteczne, w dłuższej perspektywie przynoszą więcej szkody niż pożytku. Przede wszystkim pokazują dziecku, że jako „słabsze” przegrywa, że rodziców do sukcesu prowadzą metody oparte na sile i nie liczeniu się z uczuciami drugiej strony. W dziecku, mimo że będzie wykonywało polecenie, narastać może bunt i wewnętrzna niechęć do wykonywania konkretnej czynności. Przypilnowane przez rodzica wykona zadanie, ale „spuszczone z oka” z dużym prawdopodobieństwem „zapomni” o nakazach. Jeśli celem rodzica jest więc sprawienie, by dziecko zrozumiało, że warto coś robić, bo to jest również dla jego dobra, to cel ten nie jest możliwy do osiągnięcia tymi metodami.

Zadaniem rodzica jest przekonanie dziecka, zachęcenie do współpracy, aby w konsekwencji mogło ono zrozumieć i w przyszłości przyjąć konkretne zasady jako własne, których chce przestrzegać, a nie tyko musi, bo grozi mu kara, krzyki bądź inne formy przymusu. Bardzo często rodzice wybierają właśnie tę drogę. Tłumaczą i przekonują swoje dzieci różnymi sposobami. Czasem się udaje. Czasem jednak te próby okazują się nieskuteczne. Zastanówmy się, co może być tego przyczyną i jak można to zmienić.Wychowywanie i uczenie dziecka zasad i pożądanych zachowań nie odbywa się w specjalnie do tego wyznaczonym czasie i miejscu, ale codziennie, w każdej minucie kontaktu z dzieckiem, poprzez każdy gest, zachowanie czy słowo. Rodzice są dla dzieci przede wszystkim wzorem do naśladowania, warto o tym pamiętać. Jeśli chcemy nauczyć dziecko, że przed jedzeniem myje się rączki, sami pokażmy mu, że przestrzegamy tej zasady. Niech wspólne mycie rąk stanie się początkiem budowania wewnętrznej zasady dla dziecka.Popełniany czasem błąd to próby przekonywanie dziecka do wykonania naszego polecenia w sytuacji, gdy już narósł konflikt. Jeśli w trakcie sprzeczki będziemy próbować je zachęcić do współdziałania, z dużym prawdopodobieństwem skazujemy się na porażkę. Dziecko w silnych emocjach nie jest w stanie słuchać naszych argumentów, nawet tych najbardziej trafnych i przekonujących. Widząc własną bezsilność, my również możemy zacząć się złościć, a co za tym idzie, możemy zacząć stosować metody, które raczej będą wzmagać opór dziecka niż go przełamywać np. podniesiemy głos, zmienimy wyraz twarzy. Wzmaga to nerwową atmosferę i sprawia, że obu stronom trudno się porozumieć, bo nie są w stanie nawzajem się słuchać. Warto uświadomić sobie i zaakceptować fakt, że nasze nakazy lub zakazy mogą powodować w dziecku niechęć, złość. My dorośli przecież też nie lubimy ograniczeń, które są nam stawiane w różnych sytuacjach. Dzieciom jest trudniej, bo one dopiero uczą się radzić sobie z przeżywanymi uczuciami.Inną przyczyną trudności w zachęcaniu dziecka do współpracy mogą być niejasne lub nieprecyzyjne komunikaty dotyczące naszych oczekiwań, które kierujemy do dziecka. Mówimy np. „zrób porządek” lub „bądź grzeczna”. Co to znaczy? Kierując taki komunikat, mamy wyobrażenie tego, jak powinno być wykonane nasze polecenie. Dziecko tego nie wie. Ono dopiero uczy się, co to znaczy robić porządek lub być grzecznym – pomóżmy mu w tym. Mówiąc o naszych oczekiwaniach, warto używać słów – kluczy, takich jak:

  • oczekuję, że…
  • potrzebuję twojej pomocy w…
  • chcę, żebyś…

Właściwie formułowane komunikaty pomagają dzieciom robić to, czego od nich oczekujemy. Dzięki nim wiedzą, jakie zachowania są pożądane, a jakie nie. Jeśli zależy nam, by dziecko posprzątało w swoim pokoiku, powiedzmy mu konkretnie, czego oczekujemy np. „zależy mi na tym, żebyś wszystkie klocki powrzucał do pudełka, a misie posadził na półeczce”. Podobnie w przypadku oczekiwania „bądź grzeczny” powiedzmy o konkretach np. „chcę, żebyś w przedszkolu słuchał pani i wykonywał jej polecenia”.Często zastanawiamy się, jak powinna wyglądać skuteczna komunikacja, szczególnie w odniesieniu do dzieci.

Oto kilka wskazówek, na co warto zwrócić uwagę:

Czas

Gdy rozmawiasz z dzieckiem, koncentruj się tylko na tym. Nie angażuj się w inne zajęcia, ale też przerwij te aktualnie wykonywane.

Kontakt wzrokowy

Schyl się do poziomu małego dziecka lub kucnij, patrz w jego oczy zarówno, gdy do niego mówisz, jak również wtedy, gdy ono mówi do Ciebie.

Bliski kontakt

Zwróć się całym ciałem w kierunku dziecka – odwróć się do niego, podejdź bliżej, usiądź obok.

Komunikaty werbalne

To, co mówisz do dziecka, musi być dostosowane do jego wieku (zrozumiały język, zarówno pod względem doboru słów, jak i stylu), a ton Twojego głosu powinien być adekwatny do przekazywanego komunikatu.

Komunikaty niewerbalne

Wyrażające się poprzez gesty (akceptujące, dezaprobujące), wyraz twarzy, miny, uśmiechy, marszczenie brwi, postawę ciała. Zadbaj, by to, co mówisz, było zgodne z tym, jak wyglądasz, przekazując ten komunikat. Jeśli mówisz do dziecka: „przestań mnie bić” to postaraj się, by Twoja mina przy tym była poważna, stanowcza, a postawa ciała raczej sugerowała, że nie masz ochoty na kontakt dopóki maluch nie przestanie np. odsuń się z zasięgu jego ciosów.

Komunikat „ja”

To sposób przekazywania informacji o tym, jak odbierasz zachowanie dziecka. Komunikat ten oddaje odczucia w stosunku do konkretnych zachowań, nie stanowi jednak oceny osoby, jest więc mniej zagrażający, a więc bardziej możliwy do przyjęcia. Składa się z trzech części:

  • Ja czuję (jestem)…..
  • Kiedy ty……(wskazujemy na konkretne zachowanie drugiej osoby)
  • Ponieważ….. (opisujemy, jaki wpływ ma to na nas, dlaczego wywołuje takie emocje). Np. Złoszczę się, kiedy mnie ciągniesz za włosy, ponieważ mnie to boli.

Unikanie słowa „nie”, gdy chcemy, aby dziecko zaprzestało aktualnej aktywności.

Stosując pozytywny dobór słów, pomagamy dzieciom myśleć, działać pozytywnie i radzić sobie w wielu sytuacjach, ponieważ będą wiedziały, co mają robić, a nie drżeć ze strachu przed tym, czego robić NIE MAJĄ. Jeśli więc powiemy dziecku „nie spadnij z drzewa”, wówczas na pewno pomyśli o dwóch sprawach „nie” i „spadnij z drzewa”. Słowa te automatycznie kreują obraz. Dziecko, które wyobraża sobie upadek z drzewa, z dużym prawdopodobieństwem faktycznie do niego doprowadzi. A zatem lepiej na przykład powiedzieć: „ostrożnie stawiaj kroki” lub „trzymaj się mocno gałęzi”.

Zadawanie pytań

Jeśli nie masz jasności, czy dziecko zrozumiało Twój komunikat, dopytuj, sprawdzaj, czy rozumie. Jeśli chcesz sprawdzić, czy Ty dobrze zrozumiałaś/zrozumiałeś komunikat dziecka, możesz powtarzać innymi słowami to, co powie do Ciebie maluch i zaczekać, czy potwierdzi.

Akceptacja

Traktuj poważnie, to co mówi do Ciebie dziecko, nie wyśmiewaj go, nigdy nie bagatelizuj jego problemu. Pokazujesz mu w ten sposób, że szanujesz to, co do Ciebie mówi i uczysz go w ten sposób, żeby szanowało to, co Ty do niego mówisz.

Uważne słuchanie – bez przerywania i dopowiadania

Akceptowanie uczuć dziecka

Łatwo jest zaakceptować przyjemne uczucia, ale na pewno dziecko będzie wyrażać także takie, które mogą być dla Ciebie trudne do przyjęcia lub wywołujące złość. To, co sprawia, że dzieci lepiej się czują ze swoimi uczuciami, to „przychylne ucho”, które ich posłucha, i okazane im zrozumienie. Nieakceptowanie – „na pewno ci nic nie jest”, „mówisz tak, bo jesteś zmęczony”, „nic się nie stało” – powoduje u dziecka zakłopotanie, potęguje wściekłość, sprawia, że dziecko nie potrafi ocenić swoich uczuć i odnieść się do nich.

Określanie uczuć dziecka

Nazywaj dziecku uczucia, które aktualnie przeżywa. Możesz powiedzieć: „widzę, że złości cię, że każę ci posprzątać klocki, zanim pójdziemy na plac zabaw”. Pomagasz dziecku w ten sposób radzić sobie z uczuciami, które przeżywa w związku z ograniczeniami, jakie na nie nakładasz.

Unikanie poniżania, raniących słów, przykrych wyrażeń

Określania będące oceną, etykietką takie jak: „jesteś bałaganiarzem”, „ty złośnico”, „samolubie” i wiele podobnych odnoszących się do osoby dziecka sprawiają, że zaczyna ono w taki właśnie sposób myśleć o sobie i tak się zachowywać. Nie pomaga to w zachęcaniu dziecka do współpracy, a raczej powoduje nasilenie niechcianych zachowań.

Konsekwencja

Trzeba być uważnym, jakiego komunikatu używa się do dziecka – jeśli mówisz „to Twój pokój” – to dajesz dziecku informację, że będziesz ingerować dopiero wtedy, gdy coś będzie wpływało na funkcjonowanie całego domu. Dziecko dostanie sprzeczne komunikaty, jeśli pewnego dnia każesz mu posprzątać klocki z dywanu w „jego” pokoju. Ale możesz też powiedzieć „To jest Twoje biurko, łóżko, ale mieszkamy razem, wobec czego oczekuję, życzę sobie, żebyś…”.

Kilka podpowiedzi, jak zachęcić dziecko do współdziałania:

• Opisz, co widzisz lub przedstaw problem (bez wskazywania winnego) zamiast: „znowu nie posprzątałeś kredek ze stołu”powiedz: „nie mogę podać obiadu, dopóki kredki są porozrzucane na stole”

• Udziel informacji

zamiast: „nie skacz po kanapie”powiedz: „kanapa nie jest od skakania, możesz skakać na podłodze”

• Wyraź oczekiwanie jednym słowem albo gestem zamiast: „znowu nie założyłaś kapci” powiedz: „kapcie!”

• Opisz, co czujesz (nie mów o charakterze dziecka) zamiast: „jesteś strasznym bałaganiarzem” powiedz: „nie lubię, gdy zapominasz o pozbieraniu klocków do pudełka”

• Napisz liścik (dla młodszych dzieci może być rysunkowy) – warto, żeby był humorystycznyzamiast: „znowu nie umyłeś rączek”liścik przy mydelniczce: „uwielbiam Twój dotyk! – Twoje mydło:)”

• Wykorzystaj zabawę, zamiast: „masz natychmiast pozbierać zabawki do pudełka”powiedz: „zobacz, Twoje misie bawią się na placu zabaw, ale chyba zbliża się burza – pomóż misiom dotrzeć do domku, ratuj je szybko, bo strasznie zmokną – wrzuć szybko wszystkie do pudełka! Brawo – uratowałeś wszystkie misie!”
Pamiętajmy również o tym, by doceniać każdy przejaw dobrego zachowania dziecka i wykonanie polecenia. Dzieci lubią robić te rzeczy, które sprawiają przyjemność ich rodzicom. Okazujmy im zatem naszą radość z powodu konkretnego zachowania czy osiągnięcia. Pochwały mają nieocenioną moc w zachęcaniu dzieci do współpracy.

Autor: Aneta Kwaśny

Budowanie własnej wartości u dziecka

Źródło: www.dobryrodzic.fdn.pl

Artykuł dla rodziców – październik 2013, znaleziony przy pomocy Internetu

Budowanie poczucia własnej wartości u dziecka


Poczucie własnej wartości (…) to zaufanie do własnej umiejętności myślenia i radzenia sobie z wyzwaniami, jakie stawia przed nami życie. Wiara w nasze prawo do szczęścia, poczucia, że jest się wartościowym człowiekiem, zasługującym na miłość, uprawnionym do spełniania własnych potrzeb i realizacji pragnień oraz czerpania satysfakcji z efektów własnych starań*

Wiele  czynników  wpływa  na  budowanie  się  poczucia  własnej  wartości  u  dzieci.  Oprócz predyspozycji  genetycznych,  znaczącą  rolę  ma  wychowanie.  Badania  pokazują,  że największym źródłem wysokiej samooceny są rodzice, którzy budują ją podczas codziennych kontaktów z dzieckiem. Jakie zachowania i postawy opiekunów wpływają na budowanie się poczucia własnej wartości u dziecka?

Ważne,  by  wychowywali  dzieci  z  szacunkiem  i  miłością,  dawali  dziecku  odczuć  swoją życzliwość i akceptację.

Rodzice, którym zależy na budowaniu poczucia wartości u dziecka:

• okazują dziecku swoją miłość i czułość;

• wytyczają granice;

• uczą zasad, jakimi rządzi się świat;

• jasno mówią o swoich oczekiwaniach;

• pozwalają dziecku na samodzielność;

• pokazują, że wierzą w kompetencje i możliwości dziecka;

•  pozwalają  doświadczać  dziecku  własnej  sprawczości  nawet  w  wykonywaniu  drobnych czynności; pokazują mu, że ma ono wpływ na  swoje życie, że, podejmując  rożne działania, przejmuje nad nim kontrolę;

• pokazują dziecku, że wierzą w jego dobroć;

• akceptują uczucia dziecka i swoje – zarówno te przyjemne jak i nieprzyjemne;

• potrafią przyznać się do błędu i przeprosić;

• potrafią przyjmować krytykę na swój temat;

•  potrafią  przyjmować  komplementy,  ale  również  potrafią  obdarzyć  komplementem  inną osobę (w tym również dziecko);

• doceniają wysiłki, starania dziecka, nawet jeśli nie zawsze wszystko mu się udaje;

• mają dystans do siebie i poczucie humoru na własny temat;

• liczą się ze zdaniem i potrzebami dziecka.

Takie  zachowania  budują  postawę  daleką  od  poczucia  bezradności,  przejawiającą  się wiarą  we  własne  możliwości  i  kompetencje.  Wytwarzają  nastawienie  przejawiające  się  w zdaniu: „mogę sobie poradzić, potrafię” a nie „nie dam rady, poniosę klęskę”. Dziecko, ucząc się  i  doświadczając  nowych  wyzwań,  ma  szansę  odnosić  sukcesy.  Ważną  rolą  rodziców jest  wzmacnianie  w  dziecku  wszystkiego  tego,  co  pozytywne.  Każde  osiągnięcie,  nawet drobny  sukces,  sytuacja, w  której  dziecko  podejmuje  samodzielną inicjatywę lub  gdy  udaje mu  się  samodzielnie  przezwyciężyć  jakąś  trudność,  jest  ważnym  powodem  do  pochwał i podkreślenia faktu, że ma ono prawo być z siebie i swoich osiągnięć dumne.

„Mamo, ja nie umiem…”

W  procesie  uczenia  się  i  doświadczania  nowych  sytuacji  naturalne  są  również  porażki i  pojawiające  się  w  dziecku  uczucie  bezradności.  Dziecko  w  takich  momentach  bardzo potrzebuje  wsparcia i  akceptacji  rodziców.  Okazane  w takich  sytuacjach  zrozumienie,  brak ocen, ośmieszania, pokazanie, że celem nie jest bycie perfekcyjnym, bardzo pomaga dziecku w  budowaniu  poczucia  własnej  wartości.  Jednak  budowanie  poczucia  własnej  skuteczności nie  oznacza,  że  nie  akceptujemy  uczucia  bezradności,  które  może  się  pojawiać  w  dziecku.

Akceptacja  wszelkich  przeżywanych  uczuć  jest  bardzo  ważna,  jednak  istotne  jest, by jednocześnie  pokazywać  dziecku,  że  uczucie  bezradności  nie  jest  czymś  trwałym,  stałym, niezmiennym, a tylko stanem przejściowym, chwilowym. Uczucie bezradności może pojawić się, ale można także podjąć szereg działań, które pozwolą to uczucie przezwyciężyć. Rodzice, chcący budować poczucie wartości u dziecka, okazują mu również swoją wiarę w jego zalety.

Zakładają z góry, że jest ono dobrą i wartościową jednostką, zasługującą na miłość i szacunek oraz zdolną do odwzajemniania tych uczuć i postaw. Dziecko konsekwentnie wychowywane w  taki  sposób,  zaczyna  postawy  rodziców  coraz  bardziej  uwewnętrzniać  i  odczuwać  jako własne, tym samym budując własne poczucie wartości.


Autorka: Aneta Kwaśny

Do góry

Skip to content